MEMORIAŁ W GÓRZYCY PO RAZ TRZECI
I znowu zawitaliśmy do Górzycy na III Memoriał im. Mateusza Podlipskiego. To turniej organizowany dla fanów piłki kopanej w stylu amatorskim. I nie obyło się bez problemów. Jeszcze na 3 dni przed turniejem zgłoszonych było 10 oldBOYS-ów, ale ostatecznie dojechało sześciu. I jak tu zagrać 5 meczów?
Na miejscu zakontraktowaliśmy na szybko jednego chętnego. Drugi chętny zakontraktowany był wcześniej, ale nie był to pewniak więc musielismy czekać. Dojechał jednak już na końcówkę pierwszego meczu. A trzeciego zgarnął po drodze Pałka. I tym sposobem uzbieraliśmy dziewięciu: Kokol, Górek, Pałka, Dafi, Oleś, Ławryn oraz Yura, Norbert i Bober.
Na powitanie zagraliśmy z Metal Art Krześnica. Mając sporo sił i chęci do gry graliśmy spokojnie i pewnie. Mieliśmy swoje szanse, ale koronkowymi akcjami nie mogliśmy pokonać bramkarza. W końcu Pałka się wkurzył i mocno strzelił z dystansu. Ale co to za strzał? Prosto w bramkarza? Strzał okazał się jednak skuteczny, bo bramkarz wypluł piłkę, a Norbert tylko na to czekał i po chwili podbitą piłkę wszadził głową do bramki. Po dwóch strzałach w kierunku naszej bramki już przegrywaliśmy. Kokol nie obronił żadnego z nich. Zaczęliśmy gonić. Atakowaliśmy, a metalowcy kontrolwali. Później oni atakowali, a my kontrowaliśmy. Nic to nie dawało, aż do akcji, w której swoje umiejętności pokazali Pałka, Norbert i Bober. Rozklepali obronę, aż miło i Norbert dołożył drugiego gola. Remisu nie chcieliśmy więc ruszyliśmy na nich. I w samej końcówce uruchomiliśmy kontrę lewą stroną. Oleś podał do Ławryna, a za nim biegł Bober. Tuż przed bramką Ławryn miał dwa wyjścia: strzelić gola lub podać Bobrowi do pustaka. Wybrał opcję nr 1 i wygraliśmy.
W drugim meczu zagraliśmy z rodzicami Akademii Piłkarskiej ze Słubic. Pomyśleliśmy, że rodzice piłkarzy grają trochę słabiej niż ich dzieci. I nie myliliśmy się. Grają słabiej, ale niekoniecznie słabiej od nas. Ale dużo lepiej od nas też nie. Więc graliśmy jak równy z równym. Dobrze w tym meczu graliśmy w obronie i nie pozwalaliśmy na oddanie celnego strzału w kierunku Kokola. Skutecznie i mądrze ustawiali się Górek na zmianę z Dafim i Yura z Pałką. A dyrygował nimi Bober. Gdy atakowaliśmy, rodzice byli w opałach. W jednym z ataków, Oleś objechał trzech obrońców i bramkarzowi strzelił w długi róg. Po stracie gola rodzice trochę przycisnęli, a że mieli w drużynie technika, który kiwał, kręcił, zagrywał piętą i mocno strzelał, to chcieli go bardzo wykorzystać. Naszej obrony jednak nie mogli przejść. Niestety dla nas, do czasu. Najpierw ten technik mocnym strzałem nie dał szans naszemu bramkarzowi, a za chwilę powtórzył uderzenie i znów pokonał Kokola.
Na trzeci mecz wyszli na nas Ukraińcy. Mocny to zespół, zawzięty, niewygodny i bardzo młody. Taktykę mieliśmy jedną. Obrona, obrona i obrona, a jak się uda to kontra. Nie udało się wyjść z kontrą i ani razu nie zatrudniliśmy bramkarza Jenson Logistics. Broniliśmy dobrze, ale zapomnieliśmy, że nie możemy dopuścić ich do strzałów z dystansu. Pierwszą bramkę straciliśmy po mocnym niby strzale, niby wrzutce. Ten strzał był wycelowany prosto na głowę największego człowieka na turnieju. On dołożył łeb i zdobył gola. Po kilku minutach, ten sam wielkolud ze stopą nr 49 oddał strzał życia z 30 metrów i znowu trafił. Dwa strzały, dwa gole i po meczu.
Ostatni mecz grupowy miał pójść szybko, łatwo i przyjemnie. Dla przeciwników oczywiście, bo wygrali wszystkie mecze i byli najlepsi w naszej grupie. Znowu przyjęliśmy taktykę obronną, jeszcze bardziej obronną i dołożyliśmy blokowanie wszystkich strzałów. Wiadomo było, że jak uderzą w światło bramki, to zdobędą gola, bo najlepszy bramkarz zeszłorocznego memoriału w tym roku nie dojechał. Żywczyki rozgrywali swój mecz i od razu na nas siedli. Próbowali strzałów, ale blokowaliśmy, zgodnie z taktyką. Pięć minut trwała nasza obrona, po której udało się nam skontrować i wywalczyć aut na ich połowie. Z autu piłkę wrzucono do Bobra, a ten posłał szczura tuż przy słupku i Żywczyki się zdziwili. Zaatakowali mocniej, a na nasze przedpole wjechał autobus. Walczyliśmy o utrzymanie zwycięstwa resztkami sił, a oni próbowali strzelać, podawać i kiwać. Z kiwek nic nie wychodziło, podań mieli za dużo, a strzały blokowaliśmy. Nie potrafili celnie kopnąć. W końcu jednak oddali celny strzał na bramkę i byliśmy pewni, że wyrównają. Piłka z prędkością światła leciała w samo okienko naszej bramki. Oczywiście Kokola tam nie było, a piłkę głową wybronił Oleś. I to było pierwsze jego liczenie. Padł na murawę i... liczył gwiazdki. Szybko jednak sie otrząsnął i w następnej akcji zdobył gola. Dostał piłkę z autu i strzelił po długim rogu. Zmieścił między obrońcą i słupkiem więc mieliśmy już dwubramkową przewagę. Ostatnia akcja meczu zakończyła się zatrważająco. Gdy Oleś wychodził na czystą pozycję, by strzelić gola na 3:0, brutalnie zaatakowało go dwóch młodzików. Oleś upadł i... długo się nie podnosił. Okazało się, że podczas ataku został uderzony kolanem w tył głowy i stracił przytomność. I to już był knockout. Na dodatek zdeptano mu dłoń. Na tę okoliczność wezwano karetkę. Czekaliśmy pół godziny, ale wszystko się dobrze skończyło. Oprócz siniaka na dłoni nic mu nie dolegało. Gdy Oleś leżał, na murawie odbywały się mniej więcej takie dialogi:
Pałka: Podnieście go, bo się przeziębi.
Kokol: Nie nie. Nie ruszajcie go, bo jeszcze nie zrobiłem zdjęcia.
I wyszło szydło z worka. Dowiedzieliśmy się, po co na turniej przyjechał nasz bramkarz.
W meczu o piąte miejsce mieliśmy przewagę, choć Oleś od lekarzy nie dostał pozwolenia na grę. Może to było nasze wzmocnienie? A może po prostu Zryw był słabszy? Faktem jest, że pokonaliśmy rywala strzelając gola z karnego. Egzekutorem był Norbert, ale nie był to dobrze wykonany karny. Najważniejsze, że piłka wpadła. Wcześniej było kilka akcji, z których mogliśmy strzelić gole. Raz nie trafił Bober, raz strzał Pałki odbił bramkarz, a raz w sytuacji dwa na jeden źle podał Norbert. W tym meczu wrócił Kokol i zaczął bronić. W dwóch sytuacjach wyszedł zwycięsko. Może dał sygnał na turniej za rok?
Turniej zakończyliśmy na piątym miejscu. W tym roku to już trzeci raz, gdy kończymy na tym miejscu. Ciekawe czy tak będzie do końca roku? Jeszcze 3 lub 4 turnieje przed nami. Memoriał wygrali ukraińcy, którzy pokonali w finale karnymi Żywczyków. W małym finale Parkowa Górzyca pokonała Walkę Czarnów. Za nami byli Zryw Więzadło, Rodzice, Galacticos Laski Lubuskie, Metal Art i Anioły Witnica.
Wyniki:
Metal Art Krześnia - oldBOYS Słubice 2:3 (Norbert 2, Ławryn)
Rodzice Lubuska AP Słubice - oldBOYS 2:1 (Oleś)
Jenson Logistics - oldBOYS 2:0
oldBOYS - Żywczyki Górzyca 2:0 (Bober, Oleś)
oldBOYS - Zryw Więzadło Torzym 1:0 (Norbert)